Gdy pięć lata temu grupka zapaleńców z legnickiego Zakaczawia postanowiła założyć drużynę piłkarską, niektórzy kazali pukać im się w czoło. Okazało się jednak, że Mariusz Kudła i jego koledzy trafili z pomysłem w "dziesiątkę".- Chcemy pokazać, że na Zakaczawiu mieszkają świetni ludzie, z którymi można coś zrobić. W zespole będą grać głównie mieszkańcy tej dzielnicy, dla których nie ma miejsca w Miedzi czy Konfeksie - mówił przed pięcioma laty Mariusz Kudła, który na Zakaczawiu prowadzi piekarnię.Kudła, który został prezesem klubu skrzyknął kilku sklepikarzy z dzielnicy. Zrobili zrzutę i drużyna przystąpiła do rozgrywek klasy B. Pierwsze lata stały pod znakiem tułaczki, bo Zakaczawie nie miało swojego boiska. Dlatego drużyna mecze w roli gospodarza rozgrywała w Kłębanowicach. Jednocześnie zawodnicy, działacze i kibice własnymi rękoma rozpoczęli prace nad przywróceniem do życia boiska przy ul. Wały Rzeczne. W tym sezonie Zakaczawie swoje mecze rozgrywa już naprawdę u siebie. A boisko przy Wałach Rzecznych należy do najładniejszych w legnickich niższych ligach. - Mieszkańcy Zakaczawia włożyli w nie wiele pracy. Nie mówiąc już o pieniądzach. Ale dziś nie musimy się go wstydzić.
Mieszkańcy Zakaczawia są dumni ze swojej drużyny. Świadczy o tym choćby frekwencja na meczach. W klasie B i A jest ona największa w regionie. 400 osób na meczu ligowym - nikogo już specjalnie nie dziwi. Tak samo jak widok najzagorzalszych fanów Zakaczawie w klubowych szalikach,u siebie jak i na spotkaniach wyjazdowych.W zespole Zakaczawia występowało i występuje kilku zawodników znanych z wcześniejszych występów w innych drużynach z B i A klasy. Mowa o Tomaszu Ciesielskim, Leszku Mielniczuku i Robercie Reichanie. Najbardziej znanym zawodnikiem Zakaczawia został Sławomir Kułyk, który jeszcze kilka lat temu strzelał gole na boiskach drugiej ligi w barwach Arki Gdynia i ŁKS-u Łódź.